Kończy się pierwszy miesiąc roku 2010 więc wartałoby w końcu podsumować rok miniony. Tym bardziej, że od strony muzycznej był on wyjątkowo dla nas życzliwy. Tylu atrakcji (głównie koncertowych) nikt się chyba nie spodziewał. Z jednej strony to miło, że w końcu do Polski przyjechali Radiohead i Nine Inch Nails, z drugiej oczekiwania co do 2010 są teraz bardzo wysokie. Miejmy nadzieję, że nasze rodzime agencje koncertowe, bardzo intensywnie się ostatnio mnożące podołają tym oczekiwaniom.
Zanim przejdę do rankingów, the bestów i innych podobnych, kilka słów tekstem ciągłym na temat roku minionego.
Zacznę lokalnie, od Krakowa.
Zeszły rok trochę odwrócił nasz krajowy rynek koncertowy. Dotychczas niekwestionowanym centrum była Warszawa, a Kraków, Wrocław czy Poznań plasowały się na mniej więcej podobnym poziomie. Rok 2009 (za sprawą Fabryki Productions, Selectora i Sacrum Profanum) wywindował Kraków na poziom dorównujący Warszawskiemu, z Poznania zrobił miasto kilku, ale za to bardzo ważnych eventów(Radiohead, NIN, Jane's Addiction), a z Wrocławia koncertowy zaścianek broniący się asymetrycznym festiwalem i nowymi horyzontami. Ale miało być o Krakowie. Fabryka Productions, wyrosła na monopolistę pod Wawelem, sprowadzając większość prestiżowych, zagranicznych gwiazd i tym samym organizując najważniejsze koncerty klubowe. Z kolei Selector Festival i Sacrum Profanum przyciągnęły do grodu Kraka fanów spoza miasta, a nawet spoza Polski. Szczególne brawa należą się tutaj Sacrum Profanum, bo kto by pomyślał, że Aphex Twin przyjedzie do Polski i to w dodatku na 2 koncerty. Warto jeszcze wspomnieć o Unsoundzie, który mimo początkowych perturbacji zdołał zgromadzić bardzo ciekawy line-up i przyciągnąć całkiem sporą publiczność. Tym niemniej uważam iż jest to impreza raczej dla organizatorów, ich znajomych i konsuli różnych krajów oraz bardzo wylansowanej młodzieży niż dla zwykłych śmiertelników.
Koniec roku przyniósł Krakowowi nową agencję koncertową(Front Row Heroes), która od grudnia działa bardzo sprawnie, organizując w Fortach Kleparz koncerty różnych śpiewających pań. W najbliższym czasie można spodziewać się rozszerzenia repertuaru, na co czekam z niecierpliwością.
Oczywiście nie było całkiem różowo. Kraków wciąż nie doczekał się hali widowiskowej z prawdziwego zdarzenia (i chyba prędko się nie doczeka), a w Sylwestra na rynku wystąpiła Agnieszka Chylińska. Natomiast Juwenalia po raz kolejny próbowały zachęcić studentów tanim piwem, a nie ciekawym repertuarem. Powtarzalność występujących zespołów nie była by może taka zła gdyby zamiast Happysad, Farben Lehre i Comy przyjechał ktoś inny.
Generalnie jednak było bardzo dobrze.
Najlepszy krakowski koncert tego roku to chyba Editorsi w Studiu. Świetny dźwięk, świetna forma zespołu, świetna setlista i przede wszystkim Tom Smith pokazujący, że jednak umie śpiewać.
O tym co działo się w kraju trochę już wspomniałem. Przede wszystkim wysyp koncertów gwiazd, na które czekaliśmy od dawna. Oprócz tego cała masa festiwali, z których mało który mógłby powstydzić się swojego line-upu. Obok Openera, który ostatnio doceniony został również za granicą warto wspomnieć o Offie Artura Rojka, na który jedzie się nie na konkretny zespół tylko po prostu na festiwal, a dobre koncerty zawsze się znajdą, czy kolejnej edycji Nowej Muzyki tym razem z dopiskiem Tauron, której przeprowadzka do Katowic wyszła na zdrowie.
Najlepszy koncert to dla mnie definitywnie Nine Inch Nails w Poznaniu. Przede wszystkim ze względów osobistych, ale obiektywnie rzecz biorąc występowi nie da się zarzucić absolutnie nic. Setlista była na tyle zróżnicowana, że każdy znalazł coś dla siebie. Miejsce bardzo dobrze dobrane, organizacja również bez zastrzeżeń, a Alec Empire w charakterze supportu okazał się strzałem w dziesiątkę. No i dodatkowo fakt, że być może nie zobaczymy już więcej Nine Inch Nails na żywo.
Za podsumowanie globalne niech posłużą płyty, które ukazały się w zeszłym roku, a w mojej głowie pozostały do teraz. Jeśli chodzi o rankingi to numerki nadam tylko pierwszej trójce a reszta będzie nosić zaszczytny tytuł płyt obowiązkowych 2009.
1.King Cannibal "Let The Night Roar"
Zaczęło się od koncertu na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Stwierdziłem, że zobaczę co pan ma do zaoferowania oraz ogólnie jakoś obtrzaskam się z dubstepem. Okazało się, że King Cannibal dał najlepszy koncert festiwalu, dosłownie miażdżąc namiot, scenę i zgromadzoną publiczność. Debiut długogrający, który ukazał się kilka miesięcy później, ugruntował pozycję króla. Płyta jest mroczna, brutalna i agresywna. Jeśli istnieje król dubstepu to jest nim King Cannibal. Więcej o płycie tutaj.
2.Animal Collective "Merriweather Post Pavilion" + "Fall Be Kind"
Ta płyta musiała się tu pojawić. Nie dlatego, że pojawia się we wszystkich podsumowaniach, ale dlatego, że jest po prostu dobra. Amerykanie postanowili upiosenkowić swój repertuar co wyszło im na zdrowie i wygenerowało niezliczoną ilość singli. Żeby nie dać o sobie zapomnieć (w końcu Merriweather Post Pavilion ukazał się w styczniu) w grudniu wydali epkę Fall Be Kind, prezentującą równie wysoki poziom jak wydawnictwo styczniowe. Więcej tutaj.
3.Them Crooked Vultures "Them Crookes Vultures"
To musiało się udać. Josh Homme, John Paul Jones oraz Dave Grohl, wspólnie nie mogli nagrać słabej płyty. Tym bardziej, że po serii niezapowiedzianych koncertów w lecie i bardzo skromnych fragmentach twórczości publikowanych od czasu do czasu na youtube oczekiwania były bardzo wysokie. Na początku grudnia dostaliśmy mięsisty kawał rocka, wybijający się ponad wszystkie gitarowe płyty wydane w minionym roku.
Płyty obowiązkowe 2009:
rockowo:
Kasabian "West Ryder Lunatic Pauper Asylum" za "piosenki, które już gdzieś słyszeliśmy" ale nie możemy się od nich oderwać
The Dead Weather "Horehound" za brud, wulgarność, krzyczącą Alisson Mosshart i zdyszanego Jacka White'a
Editors "In this Light and on this Evening" za syntezatory zamiast gitar i ostateczne wyzwolenie się ze schematu Joy Division-New Order-Interpol
elektronicznie:
Archive "Controlling Crowds parts I-IV" za prawie 3 płyty nowej muzyki utrzymane na stałym, wysokim poziomie
Clark "Totem's Flare" za oryginalność, inność, progresywność, kolorowość i wiele innych rzeczy
Tim Exile "The Listening Tree" za udowodnienie, że można jednocześnie ciężko ale też miło, przyjemnie i melodyjnie
Circlesquare "Songs about Dancing and Drugs" za minimalizm, genialny klimat no i ten wokal...
inaczej:
Gaba Kulka "Hat, Rabbit" za pokazanie, że polski pop to nie tylko Doda i Feel
Dälek "Gutter Tactics" za pokazanie, że hip-hop może być bliższy industrialowi niż złotym łańcuchom
Bat for Lashes "Two Suns" za najpiękniejszą płytę 2009 roku
Na koniec dwa single, które również do teraz nie chcą mi wyjść z głowy.