sobota, 9 kwietnia 2011

No Hate No Gain czyli Scorn & Submerged @ Krzysztofory


Piątkowy koncert Scorna i Submerged w Krzysztoforach od samego początku zapowiadał się interesująco. Jakiś zawiany młodzieniec o błędnym wzroku w pewnym momencie podszedł do nas i pyta:
-Tak siedzicie w rogu i wyglądacie na narkomanów. Macie jakieś palenie?



Oprócz tego kręciło się sporo długowłosych metalowców, co w Krzysztoforach nie jest pewnie widokiem częstym. Jeszcze ciekawiej było ich zobaczyć, pogujących bez opamiętania do muzyki płynącej z komputerów...
Pomijając godzinne opóźnienie (które zresztą chyba nikogo specjalnie nie zdziwiło) koncerty/sety/live acty były absolutnie miażdżące.
Submerged zmasakrował publiczność swoimi apokaliptycznymi drum'n'bassami generowanymi z maca, małej konsolety i ....gitary basowej. Podczas godzinnego setu zgrabnie lawirował pomiędzy połamanymi i podkręconymi do niebotycznych prędkości bitami i noise'owym tłem, aby występ zakończyć brejkkorową fangą w twarz. Muzyka nie tylko przeszywała trzewia, ale także wprawiała w ruch piwo w plastikowych kuflach i jerzyła włosy na głowie. Jedynie wizualizcje były jakieś nie takie jak trzeba. Niby ekipa Elektro Moon spisała się dobrze jak zwykle, ale bardziej odpowiednie byłyby siekiery, krew, bezczeszczenie zwłok i inne tego typu motywy.

Prawdziwa apokalipsa nastąpiła jednak dopiero po tym jak na scenie pojawił się Mick Harris aka. Scorn. Przez cały koncert nie odrywał rąk od gałek na swojej pokaźnej konsolecie i z lubością, metodycznie niszczył nasze bębenki. Sprawił, że numery z Refuse; Start Fires stały się jeszcze brutalniejsze, co dotychczas wydawało mi się niemożliwe. Było powolnie, ciężko, agresywnie i brutalnie. Klimat udzielił się też publice. Grupka mocno odurzonych metalowców pogowała pod sceną, jeden gość zaliczył kilka bliskich spotkań z wiekową, kamienną podłogą Krzysztoforów, inny koncertowo wyrżnął głową w ścianę. Do zabawy dołączył również Submerged, który w miarę spokojne pogo zamienił w hardcorowy mosh-pit. Oprócz tego wspomógł Scorna na scenie, dodając od siebie jeszcze jedną ścieżkę basu.
O tym jak dotkliwy był muzyczny atak panów Scorna i Submerged świadczył stopniowo wyludniający się parkiet, na którym do końca zostali głównie najwięksi hardcorowcy, którzy nie bali się o swoje uszy/mieli stopery oraz osoby, które z racji odmiennego stanu świadomości nie do końca wiedziały co się dzieje. Warto jednak było trochę swoje bębenki nadwyrężyć.

Po raz kolejny Radiofonii należy się duże uznanie. Aż strach pomyśleć kogo zaproszą na główną imprezę, skoro to był tylko tzw. bifor....