1.The Sky Moves Sideways phase one
2.Dislocated Day
3.The Moon Touches Your Shoulder
4.Prepare Yourself
5.Moonloop
6.The Sky Moves Sideways phase two
Po nagraniu dwóch albumów w pojedynkę Steven Wilson postanowił zebrać muzyków, aby stworzyć zespół i w poszerzonym składzie nagrać nową płytę. W efekcie zespół Porcupine Tree pozyskał trzech nowych muzyków, a fani w swoje ręce dostali nową płytę – The Sky Moves Sideways.
Płyta kompozycyjnie przypomina trochę klasyczny album Pink Floyd „Wish You Were Here”. Płytę spinają klamrą części tytułowego utworu, które w razem tworzą ponad trzydziestominutową suitę. Między nimi znalazło się kilka krótszych kompozycji. Już w pierwszym utworze słyszymy, że zespół wciąż ewoluuje, ponieważ elementy transowe i kameralne, które charakteryzowały poszczególne utwory z poprzedniej płyty zostały tu połączone w jedną i to bardzo spójną całość. Zaczyna się bardzo spokojnie, odgłosami kapiącej wody, do których stopniowo dołączają delikatne dźwięki syntezatorów i gitary oraz wokal. Po kilku minutach pojawia się charakterystyczny dla Porcupine Tree transowo-gitarowy rytm, a tempo zaczyna wzrastać. Wilson znacznie wzbogacił swoją muzykę dodając partie fletu, różne elektroniczne „przeszkadzajki” oraz rozbudowane, lekko przybrudzone solówki gitarowe. Na brzmienie duży wpływ miało również zatrudnienie Chrisa Maitlanda w miejsce automatu perkusyjnego i zatrudnienie Chrisa Maitlanda. Sam utwór tytułowy znakomicie kontynuuje tradycję długich rozbudowanych kompozycji rodem z lat siedemdziesiątych. Po tym rewelacyjnym początku pojawia się kilka równie dobrych, krótszych utworów. Najpierw energetyczny Dislocated Day z trochę psychodeliczną gitarą, później liryczny The Moon Touches Your Shoulder gdzie dla odmiany główną rolę gra gitara akustyczna i w końcu króciutki ambientowy Prepare Yourself, który wprowadza nas w kilkunastominutowy fragment jam session zarejestrowanego podczas nagrywania płyty. Ze wspólnego, improwizowanego grania czterech muzyków, wyszła bardzo interesująca, kompozycja z finałem podobnym trochę do tego z utworu tytułowego. Całą płytę kończy druga, spokojniejsza i nieco krótsza część The Sky Moves Sideways.
Płyta w całości robi świetne wrażenie i utwierdza nas w przekonaniu, że Steven Wilson jest twórcą bardzo utalentowanym i kolejne jego płyty są coraz bardziej spójne. Dla każdego fana rocka progresywnego jest to pozycja obowiązkowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz