środa, 23 kwietnia 2008

Z cyklu "ulubione płyty Krzysztofa" Porcupine Tree "The Sky Moves Sideways"




1.The Sky Moves Sideways phase one
2.Dislocated Day
3.The Moon Touches Your Shoulder
4.Prepare Yourself
5.Moonloop
6.The Sky Moves Sideways phase two


Po nagraniu dwóch albumów w pojedynkę Steven Wilson postanowił zebrać muzyków, aby stworzyć zespół i w poszerzonym składzie nagrać nową płytę. W efekcie zespół Porcupine Tree pozyskał trzech nowych muzyków, a fani w swoje ręce dostali nową płytę – The Sky Moves Sideways.

Płyta kompozycyjnie przypomina trochę klasyczny album Pink Floyd „Wish You Were Here”. Płytę spinają klamrą części tytułowego utworu, które w razem tworzą ponad trzydziestominutową suitę. Między nimi znalazło się kilka krótszych kompozycji. Już w pierwszym utworze słyszymy, że zespół wciąż ewoluuje, ponieważ elementy transowe i kameralne, które charakteryzowały poszczególne utwory z poprzedniej płyty zostały tu połączone w jedną i to bardzo spójną całość. Zaczyna się bardzo spokojnie, odgłosami kapiącej wody, do których stopniowo dołączają delikatne dźwięki syntezatorów i gitary oraz wokal. Po kilku minutach pojawia się charakterystyczny dla Porcupine Tree transowo-gitarowy rytm, a tempo zaczyna wzrastać. Wilson znacznie wzbogacił swoją muzykę dodając partie fletu, różne elektroniczne „przeszkadzajki” oraz rozbudowane, lekko przybrudzone solówki gitarowe. Na brzmienie duży wpływ miało również zatrudnienie Chrisa Maitlanda w miejsce automatu perkusyjnego i zatrudnienie Chrisa Maitlanda. Sam utwór tytułowy znakomicie kontynuuje tradycję długich rozbudowanych kompozycji rodem z lat siedemdziesiątych. Po tym rewelacyjnym początku pojawia się kilka równie dobrych, krótszych utworów. Najpierw energetyczny Dislocated Day z trochę psychodeliczną gitarą, później liryczny The Moon Touches Your Shoulder gdzie dla odmiany główną rolę gra gitara akustyczna i w końcu króciutki ambientowy Prepare Yourself, który wprowadza nas w kilkunastominutowy fragment jam session zarejestrowanego podczas nagrywania płyty. Ze wspólnego, improwizowanego grania czterech muzyków, wyszła bardzo interesująca, kompozycja z finałem podobnym trochę do tego z utworu tytułowego. Całą płytę kończy druga, spokojniejsza i nieco krótsza część The Sky Moves Sideways.

Płyta w całości robi świetne wrażenie i utwierdza nas w przekonaniu, że Steven Wilson jest twórcą bardzo utalentowanym i kolejne jego płyty są coraz bardziej spójne. Dla każdego fana rocka progresywnego jest to pozycja obowiązkowa.

Brak komentarzy: