sobota, 28 lutego 2009

Wykopaliska 1

Z racji dłuższej przerwy audycyjnej postanowiłem podzielić się moimi najnowszymi odkryciami muzycznymi tutaj. Jeśli wszystko pójdzie jak należy to dzielić się nimi będę regularnie, raz na tydzień. Chyba, że nic ciekawego się nie pojawi. Ostatnio ciekawych rzeczy jest aż nadto. Żeby nie było zamieszania, na początek 3 projekty.

Fight Like Apes



Tanecznie i rockowo jednocześnie. Kwartet z Dublina gra bardzo imprezową mieszankę punka, elektroniki i noise-rocka. Podczas słuchania pojawiają się skojarzenia z Yeah Yeah Yeahs. Bo i wokal podobny i gitary przypominają trochę pierwszą płytę nowojorczyków. Całość brzmi jednak bardzo oryginalnie. We wrześniu ukazał się debiutancki krążek grupy pod wdzięcznym tytułem Fight Like Apes and the Mystery of the Golden Medallion.


A brzmi to mniej więcej tak:


Digifucker - czyli wcielenie bardziej rockowe. (swoją drogą teledysk nieoficjalny wygląda lepiej niż wiele oficjalnych...)





Something Global czyli impreza na całego




myspace

The Qemists



Nowy nabytek wytwórni Ninja Tune. Trzech panów łączących rocka z drum'n'bassem. Brzmi bardzo ciekawie, na pewno lepiej niż ostatnia płyta Pendulum. Zresztą te dwa gatunki to tylko brzmienie wyjściowe. Oprócz nich w zależności od featuringu słychać dancehall czy hip-hop. Gitary i bębny są jednak wszechobecne co wychodzi muzyce na dobre. Niedawno ukazał się debiut Join the Q, na któym gościnnie udzielają się między innymi Mike Patton i Wiley. Ninja Tune wydało album m.in. w wersji czterowinylowej(!!!). Pojawił się również pierwszy teledysk, nie rozumiem tylko dlaczego na singiel wybrano ewidentnie najgorszy utwór z płyty.


Stompbox czyli mocny początek





Lost weekend feat.Mike Patton




myspace

The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble.





Last but not least. Poboczny projekt breakcorowego szaleńca Bong-Ra. Dla odmiany z breakcorem mający niewiele wspólnego. Jak sama nazwa wskazuje dostajemy bardzo mroczną odmianę jazzu okraszoną sporą dawką elektroniki. Wszystko, bardzo niepokojące, utrzymane w powolnym tempie. Chwilami nasuwają się skojarzenia z muzyką filmową albo z ostatnimi dokonaniami Ulvera. Jedna z piękniejszych rzeczy jakie ostatnio słyszałem.


Lobby w wersji koncertowej - kwintesencja stylu TKDE



myspace

Brak komentarzy: