piątek, 14 marca 2008

Nine Inch Nails "Ghosts I-IV"












Drugiego marca bieżącego roku bez żadnej zapowiedzi ukazała się najnowsza płyta Nine Inch Nails. Trent Reznor postanowił pójść w ślady Radiohead i umożliwić ściągnięcie swojego najnowszego krążka z Internetu. Za darmo można było zapoznać się z pierwszymi dziewięcioma utworami, a już za pięć dolarów z całością. Natomiast za trzysta dolarów można było zamówić wydanie limitowane składające się m.in. z dwóch płyt Cd, 4 płyt winylowych, książki i innych gadżetów. Jak się okazało był to marketingowy strzał w dziesiątkę, ponieważ wpływy ze sprzedaży po tygodniu wyniosły półtora miliona dolarów. A jaka jest sama płyta?

Po pierwsze i chyba najważniejsze jest w całości instrumentalna, co w przypadku twórczości Nine Inch Nails jest ewenementem. Po drugie płyta powstała w skutek improwizacji, w których oprócz członków zespołu uczestniczyli Atticus Ross oraz gitarzysta King Crimson, Adrian Belew. Nowością jest również to, że muzyka została napisana nie przez Reznora samodzielnie, lecz z pomocą wymienionych muzyków. Po trzecie jest to album bardzo długi – trwa prawie dwie godziny i składa się aż z trzydziestu sześciu utworów. Siłą rzeczy są to utwory krótkie, w granicach 2-3 minut. Płyta z racji swojej długości jest bardzo różnorodna. Pojedyncze utwory mogą przywodzić na myśl niektóre wcześniejsze płyty zespołu, ale większość to jednak coś zupełnie nowego. Mimo tego nowatorstwa w większości kompozycji słychać elementy charakterystyczne dla muzyki Nine Inch Nails. Album w przeważającej części utrzymany jest w dosyć sennym klimacie, jednak pojawiają się też utwory bardzo dynamiczne, które od czasu do czasu ten klimat burzą. Muzycznie mamy tu do czynienia z wariacjami industrialno-elektronicznymi. Począwszy od bardziej rockowych momentów nieco przypominających wczesne płyty zespołu, poprzez bardziej pogmatwane i trudniejsze w odbiorze przypominające ostatnią płytę zespołu „Year Zero”, a skończywszy na bardzo spokojnych, wręcz ambientowych kompozycjach. Płyta przy pierwszym przesłuchaniu może sprawiać wrażenie niespójnej z powodu swojej różnorodności, jednak po kolejnych przesłuchaniach, okazuje się, że to wszystko łączy się w całkiem logiczną całość. Całość dosyć niepokojącą. „Ghosts” można uznać za podróż poprzez twórczość Nine Inch Nails i mimo iż brakuje wokali to pojawiają się tu wszystkie elementy charakterystyczne dla muzyki zespołu – industrialny pazur, skłonność do fortepianowych ballad i niepokojący klimat.

Na pewno nie jest to płyta dla wszystkich, szczególnie nie dla nowych fanów zespołu, ale dla wielbicieli z dłuższym stażem na pewno będzie to miła niespodzianka. Trent Reznor po raz kolejny pokazał, że nagrywając płyty znacznie różniące się od siebie potrafi pozostać wiernym swojemu stylowi, a co najważniejsze wciąż tworzyć świetną muzykę.

Brak komentarzy: