czwartek, 19 sierpnia 2010

Dub Fx/Flower Fairy/Mr. Woodnote/Mc Cade/Bonobo Hobos @ Rotunda

Garść zdjęć z koncertu Dub Fxa i kompani w rotundzie. Koncert był bardzo "przygodowy". Półgodzinna przerwa na naprawienie subwooferów, bójki pod barierkami i generalnie wielka wtopa Rotundy. Dub natomiast w rewelacyjnej formie.
link

piątek, 30 lipca 2010

Południca @ Fabryka

Po trzech miesiącach przerwy, w końcu wybrałem się na koncert z aparatem. Miało być fajnie, ciekawie i etnicznie jednocześnie. Było nudno. Świetna studyjnie Południca, koncertowo wypada dosyć blado. Choć może to wina klubu, który zapewnił iście piwniczne nagłośnienie, a wypełniony był gdzieś tak w 1/4.

Południca @ Fabryka

czwartek, 20 maja 2010

Wykopaliska 20

Dziś dwudzieste, jubileuszowe można powiedzieć, wykopaliska. Tak się złożyło, że akurat trafił się zespół wyjątkowo zacny. Debiutanci, którzy na Pitchforku dostali pieczątkę best new music, a w magnetoffonie (z mojej rzecz jasna inicjatywy) wiszą właśnie jako płyta tygodnia. Już wiecie o kim mowa.

Sleigh Bells

Sleigh Bells (czyli dzwonki sań) to duet z Nowego Jorku grający noise-pop. Łatka, łatką, ale dla mnie to połączenie wpływów Yeah Yeah Yeahs i Atari Teenage Riot wzbogacone o wokalne inspiracje gwiazdami pop. Efekt jest piorunujący. Chwytliwe melodie oparte na automacie perkusyjnym i gitarze zostają obowiązkowo zabrudzone, przesterowane, i podgłośnione. Skutkiem takiego zabiegu jest album pełen brutalnych, energetycznych utworów skonfrontowanych z delikatnym, a czasami wręcz cukierkowym wokalem Alexis Krauss. Dawno nie słyszałem tak świeżej i mocnej rzeczy. Recenzent Pitchforka wrażenia po pierwszym przesłuchaniu porównywał do tych towarzyszących zapoznawaniu się z I Get Wet Andrew W.K. czy z The Land of Rape and Honey grupy Ministry. Ja do tego zestawu dorzuciłbym jeszcze 60 Second Wipeout ATR. 
Album Treats to na pewno najważniejsze 32 minuty tego roku.



sobota, 15 maja 2010

Do poczytania


Trochę się ostatnio moich tekstów nazbierało, więc wszystkich nie będę linkował, w myśl zasady - "kto poszukał, ten znalazł". Ograniczę się do najnowszych.

Na początek mój recenzencki debiut na łamach nowej muzyki:
Dodatkowo jeden z najlepszych albumów tego roku, a jednocześnie płyta tygodnia w magnetoffonie:

W drodze recenzja nowego, niestety baaardzo kiepskiego albumu God is an Astronaut, oraz kolejne wykopaliska. Stay Tuned!

wtorek, 11 maja 2010

Arms and Sleepers @ Forty Kleparz


Zgodnie z obietnicą wrzucam zdjęcia z wczorajszego koncertu Arms and Sleepers w Fortach Kleparz. Koncert świetny, szkoda, że nagłośnienie i wizualizacje nie wypadły już tak dobrze. Wywiad pojawi się na dniach na łamach serwisu magnetoffon.info. Stay tuned.

Czesław Ziewa w Juwenalia


Po zdjęciach pora na relację. Dla niektórych mocno nieprzychylną, dla innych wręcz przeciwnie. Cały tekst do przeczytania tutaj. Następne w kolejności - zdjęcia i wywiad z wczorajszego koncertu Arms and Sleepers w Fortach Kleparz.

niedziela, 9 maja 2010

Juwenaliowi Niepokorni 2010 @ Żaczek

Po długiej przerwie nareszcie nowe zdjęcia koncertowe. Tym razem z juwenaliowych niepokornych. Line-up w tym roku był umiarkowany, ale warto było przyjść dla samego Czesława, który dał absolutnie najlepszy koncert. Pustki o dziwo tez były niezłe.

niedziela, 4 kwietnia 2010

Wykopaliska 19

Tym razem będzie międzynarodowo. Zaczniemy za zachodnią granicą, a skończymy w RPA.

Pantha du Prince

Generalnie nie słucham techno, minimalu ani innych gatunków kojarzonych z niemiecką stolicą. Nie z powodu uprzedzeń, ale z braku czasu i wiedzy na temat tamtejszej sceny. Możliwe, że czekałem na moment, kiedy ktoś/coś zachęci mnie do spenetrowania berlińskiej sceny technicznej. Kimś takim może być  ukrywający się pod pseudonimem Pantha du Prince Hendrick Weber. Po jego najnowszą płytę sięgnąłem w ramach przygotowań do tegorocznego Taurona. Black Noise w ciągu pierwszego tygodnia odnotowało w moim last.fm ponad 80 odtworzeń, co biorąc pod uwagę średnią długość utworu plasującą się pomiędzy 6 a 8 minut, jest bardzo dobrym wynikiem. Muzykę Niemca zwykło się określać barokowym techno, czy też techno z barokowymi aranżacjami. Coś w tym jest, ale dla mnie to po prostu rewelacyjne wykorzystanie wszelakich przeszkadzajek, dzwoneczków i innych mniej lub bardziej przetworzonych źródeł dźwięku do zbudowania bajkowego klimatu, któremu równie blisko do minimalu co do ambientu, czy gitarowych eksperymentów spod znaku Fennesza. Na tle innych technicznych producentów Webera wyróżnia również to, że jego muzykę można bez większych nadużyć określić jako prawdziwie piękną. Gęstym tłem oplata delikatne, miarowe beaty, tworząc z każdego z utworów małe dzieło sztuki.

Posłuchajcie sami:




Die Antwoord



Die Antwoord to dla mnie zespół zagadka. Zagadka dlatego, że trudno mi powiedzieć dlaczego mi się podobają. Trudno mi również stwierdzić czy traktować ich poważnie czy jako kolejny youtubowy żart. Za każdą z opcji jest szereg argumentów. Pokrótce wygląda to tak.



Pan w bokserkach z okładką jednego z albumów Pink Floyd, filigranowa blondynka o anielskim głosie rzucająca fuckami na lewo i prawo, Dj Hi - Tek robiący beaty na swoim "pisikompjuter" i teksty przypominające rodzimy Nagły Atak Spawacza. Czy to może się podobać? Okazuje się, że tak. Dlaczego? Dlatego, że beatów Hi-Teka nie powstydziłby się Hudson Mohawke. Dlatego, że teledyski Die Antwoord mogłyby powalczyć na Camerimage. A przede wszystkim dlatego, że jest to zespół prawdziwie dziwny. Może to różnice kulturowe (w końcu RPA jest bądź co bądź krajem dla nas egzotycznym), ale nawet różnice kulturowe nie wytłumaczą najstarszego na świecie chorującego na progerię, przebranego za ninję i wywijającego mieczem samurajskim.



sobota, 3 kwietnia 2010

Gorillaz WTF?


Interesując się muzyką w powiedzmy "profesjonalny" sposób wydawało mi się, że co nieco już wiem o tym jak to wszystko funkcjonuje w wielkim muzycznym świecie. Przynajmniej wydawało mi się, że potrafię rozpoznać dobrą płytę, nawet wtedy kiedy mi się ona nie podoba. Okazuje się, że to wcale nie takie łatwe. 

Kiedy usłyszałem, że Damon Albarn znowu wydaje pod szyldem "najsłynniejszego animowanego zespołu świata" (sic!), ucieszyłem się, bo Demon Days było całkiem niezłe, debiut zresztą też. Ale, że Gorillaz nigdy nie było moim muzycznym bóstwem, do płyty podchodziłem raczej ze spokojem.. 

Plastic Beach dotarło do mnie kilka dni przed premierą i recenzjami i potwornie mnie rozczarowało. Płyta sobie grała, a ja kompletnie nie zwracałem uwagi na to co leci z głośników. Po chwili ze zdziwieniem zauważyłem, że przeszło już trzy czwarte albumu, a mi wydaje się jakbym słuchał zlewającego się w całość półgodzinnego muzycznego tła. Współczując Albarnowi nadchodzących recenzji przerzuciłem się na coś innego. 

I tu pojawia się problem. Recenzje wcale nie były złe. Wręcz przeciwnie. Pitchfork nazwał plastikową plażę najlepszym albumem tygodnia (ocena 8,5/10) a Allmusic, Q i Rolling Stone ocenili go na 4-5 w pięciostopniowej skali. Do tego doszedł olbrzymi hype nakręcany wokół płyty i powracającego "najsłynniejszego animowanego zespołu świata" (jakbyśmy ich mieli wiele), audycje radiowe z udziałem Murdoca, teledysk z Bruce'em Willisem, a także oskarżenia o plagiat (akurat chyba bezpodstawne). To wszystko miało zbudować NIESAMOWITĄ, WIELKĄ i WSPANIAŁĄ otoczkę, którą ludzie kupią zamiast muzyki. Bo muzyka oględnie rzecz biorąc jest średnia. Mamy więcej hip-hopu niż dotychczas, więcej featuringów (rekordem jest Stylo gdzie w 4-minutowym utworze śpiewa Damon Albarn, Mos Def i Bobby Womack), niezłą produkcję i potężny ładunek nudy i nijakości. 
Niezależnie od tego czy płytę klasyfikować jako indie, alternatywę czy alternatywny hip-hop Plastic Beach jest płytą przeciętną, jeśli nie słabą. I to zarówno jako nowy album Gorillaz jak i jako nowa płyta wogóle. Brakuje przebojowości, utworów pokroju Feel Good Inc. czy Clint Eastwood. Na płycie wyróżnia się jedynie Stylo, który ma faktycznie szansę zostać następcą wyżej wymienionych, reszta to nudna, zagrana na tę samą nutę papka, której nie urozmaicą ani Snoop Dogg, ani Mos Def, ani nawet Libańska Orkiestra Orientalna. 

Jeszcze o "najsłynniejszym animowanym zespole świata". To co kiedyś wyróżniało Gorillaz to świetne, animowane teledyski. Pierwszy z nowej płyty (Stylo) jest świetny, pojawia się w nim Bruce Willis, samochody z amerykańskich filmów drogi lat 70-tych i ogólnie jest fajnie. Czego jest najmniej? Animacji.

Damon Albarn na Plastic Beach porusza różne ważkie tematy, takie jak ekologia czy konsumpcjonizm. Plastic Beach to jeden z najlepiej skonstruowanych i najintensywniej reklamowanych muzycznych produktów ostatnich lat.

NIE POLECAM

poniedziałek, 15 marca 2010

Wykopaliska 18

Trochę się ostatnio tego nazbierało. Zarzucenie was wszystkim na raz mija się z celem więc ograniczę się do jednej pozycji. Jednej ale za to konkretnej.

Gonjasufi

Wygląda jak menel, lub iracki terrorysta. W rzeczywistości jest raperem, Dj-em i nauczycielem jogi, a od niedawna także reprezentantem Warp Records.
Nagrywa od wczesnych lat dziewięćdziesiątych ale debiut jako Gonjasufi do sklepów trafił dopiero tydzień temu. Jak dla mnie najlepsza dotychczas płyta AD 2010. Na A Sufi and a Killer czekałem z niecierpliwością od kilku miesięcy. Od pierwszego przesłuchania zapałałem do niej bezinteresowna miłością i myślę, że nieprędko się rozstaniemy. Gonjasufi z pomocą Gaslamp Killera nagrał album zawierający 19 niesamowitych piosenek(tak, właśnie piosenek!), posiadających jakieś archaiczne piękno, od którego trudno się oderwać. Zamiast czytać proponuje słuchać:






W wywiadach Gonjasufi mówi o wewnętrznych zmianach, których efektem ma być jego obecność na scenie. Czekam z niecierpliwością. Może Tauron Nowa Muzyka? Albo Off Festival? Kto wie.

Więcej info tutaj.

Recenzja A Sufi and a Killer, w przyszłym tygodniu na łamach magnetoffonu.info.



poniedziałek, 8 marca 2010

Tymon & Transistors @ Łaźnia Nowa


Tym razem coś luźnego. Od mniej więcej pięciu lat próbowałem wybrać się na koncert Tymona w Krakowie. Udało się dopiero w miniony piątek, kiedy Tymański wraz z Transistorsami zagrał w ramach Tygodnia Kołtuna. Relacja tutaj.

środa, 24 lutego 2010

Ulver @ Studio na bis i wiosenne roztopy w Warp Records



Tym razem w miarę szybko udało mi się uporządkować myśli związane z koncertem i już teraz możecie przeczytać jak było. Mimo osobistego stosunku do muzyki Ulvera starałem się być obiektywny. Efekty tutaj. Natomiast na magnetoffonie znajdziecie mój tekst na temat nadchodzących wiosennych premier w katalogu Warp Records. Będzie się działo!

wtorek, 23 lutego 2010

Ulver/Tides From Nebula/Void Ov Voices @ Studio

No i już po koncercie. Oczekiwania z mojej strony były niezwykle wygórowane i zespół chyba nie do końca im podołał. Zwykle z koncertami (tymi dobrymi) jest tak, że po wyjściu myśli się o nich i znajduje coraz to więcej elementów które się podobały. W przypadku Ulvera jest odwrotnie, im dłużej myślę, tym więcej znajduję zastrzeżeń... Cóż, na razie do oglądnięcia zdjęcia, jutro relacja.


Z Void Ov Voices zdjęć nie będzie, wszyscy chyba wiedzą dlaczego.

sobota, 20 lutego 2010

Na magnetoffon marsz!!!

Wczoraj ruszył nowy serwis muzyczny, który mam okazję współtworzyć. Większość moich ( a i nie tylko) tekstów będzie pojawiała się teraz właśnie tam. Serwis Magnetoffon.info skupiał się będzie głównie na muzyce alternatywnej i promocji młodych, ciekawych, a niekoniecznie znanych artystów. Czyli na tym co lubię najbardziej. Strona jest w fazie początkowej, więc nie przejmujcie się jeśli traficie na niedziałający link, albo pustą stronę. 

Na początek z mojej strony trzy recenzje:


Kolejnych recenzji możecie się spodziewać w okolicach następnego i kolejnych wtorków. 

Zapraszam. Magnetoffon.info 

sobota, 13 lutego 2010

Wykopaliska 17

Dzisiaj dwie propozycje. Najpierw coś energetycznego, dobrze sprawdzającego się w potrzebie nagłej mobilizacji, lub wyżycia się z powodu przemoczenia butów w błocie pośniegowym. Druga opcja to propozycja na leniwe popołudnie (lub poranek), spotkanie z drugą połówka w romantycznych okolicznościach bądź po prostu na sen. Racjonalnie rozporządzając czasem można sobie tymi dwoma grupami wypełnić cała dobę.

Arms And Sleepers



W przypadku grupy Arms and Sleepers, wypełnienie doby ich muzyką nie będzie takie trudne, gdyż panowie od momentu powstania 4 lata temu nie próżnują i regularnie raczą nas nowymi wydawnictwami. Aktualnie ich dyskografia obejmuje 2 albumy, 5 epek, 1 split i jedno DVD. Kolejne są w planach. Moja przygoda z amerykańskim duetem zaczęła się od płyty Matador, wydanej w ubiegłym roku i również od tej płyty radziłbym zacząć osobom, którym nazwa Arms and Sleepers na razie niewiele mówi. 
Jest to muzyka zdecydowanie nocna. Bazą jest odświeżony trip-hop i ambient, ale tylko z rzadka występujący kanonicznej formie. Urozmaicenia obejmują elementy post-rockowe, jazzowe czy wstawki akustyczne. Całość charakteryzuje senna i leniwa atmosfera, daleka jednak od chill-outów rodem ze składanek Fabryki Trzciny. Niektórzy mówią, że płyta Matador jest po prostu wzruszająca. Trudno się nie zgodzić po przesłuchaniu utworów takich jak The Architekt czy Matador.



Grupa ma chyba najbardziej zagospodarowanego majspejsa jakiego widziałem. Można na nim dużo zobaczyć, usłyszeć, kupić, no i dowiedzieć się, co wcale nie jest takie oczywiste.

Na żywo Arms and Sleepers będzie można zobaczyć w Krakowie i Wrocławiu w maju tego roku.
Strony eventów na last.fm:

Invasion 





















Opcja energetyczna to brytyjska grupa Invasion. Trio, tworzone przez wychodzącego z założenia "przester zawsze na maksa" gitarzysty Marka Stevena, soulowej wokalistki Chan i perkusistki Zel wyglądającej jak nastoletnia emo-metalówa. Największą zaletą zespołu jest kondensacja formy. Utwory trwają średnio po pólłorej minuty,  a debiutancki album The Master Alchemist zamyka się w 21 minutach. Większość utworów zbudowana jest według zasady "szybko i ostro" i brzmi naprawdę dobrze. Muzyka nie jest specjalnie odkrywcza, ale połączenie trashowej gitary z wokalem w stylu Motown Records robi bardzo pozytywne wrażenie i wciąga. Z powodu swojej długości (czy raczej krótkości) przy słuchaniu płyty dobrze sprawdza się opcja repeat. Polecam na zimową depresję.

Pochwalić trzeba również kolażowe teledyski Marka Stevena, świetnie pasujące do twórczości Invasion.



poniedziałek, 1 lutego 2010

Portico Quartet @ Hipnoza


W ostatnią niedzielę w ramach swojego dziesięciolecia
katowicki klub Hipnoza ugościł panów z Portico Quartet. 
Zdjęcia tutaj. Relacja niebawem.

Poniżej fragment koncertu, niestety dosyć słabej jakości. 
Czekam na oficjalne nagranie, które ponoć ma się ukazać.

sobota, 30 stycznia 2010

2009

Kończy się pierwszy miesiąc roku 2010 więc wartałoby w końcu podsumować rok miniony. Tym bardziej, że od strony muzycznej był on wyjątkowo dla nas życzliwy. Tylu atrakcji (głównie koncertowych) nikt się chyba nie spodziewał. Z jednej strony to miło, że w końcu do Polski przyjechali Radiohead i Nine Inch Nails, z drugiej oczekiwania co do 2010 są teraz bardzo wysokie. Miejmy nadzieję, że nasze rodzime agencje koncertowe, bardzo intensywnie się ostatnio mnożące podołają tym oczekiwaniom.
Zanim przejdę do rankingów, the bestów i innych podobnych, kilka słów tekstem ciągłym na temat roku minionego.

Zacznę lokalnie, od Krakowa.

Zeszły rok trochę odwrócił nasz krajowy rynek koncertowy. Dotychczas niekwestionowanym centrum była Warszawa, a Kraków, Wrocław czy Poznań plasowały się na mniej więcej podobnym poziomie. Rok 2009 (za sprawą Fabryki Productions, Selectora i Sacrum Profanum) wywindował Kraków na poziom dorównujący Warszawskiemu, z Poznania zrobił miasto kilku, ale za to bardzo ważnych eventów(Radiohead, NIN, Jane's Addiction), a z Wrocławia koncertowy zaścianek broniący się asymetrycznym festiwalem i nowymi horyzontami. Ale miało być o Krakowie. Fabryka Productions, wyrosła na monopolistę pod Wawelem, sprowadzając większość prestiżowych, zagranicznych gwiazd i tym samym organizując najważniejsze koncerty klubowe. Z kolei Selector Festival i Sacrum Profanum przyciągnęły do grodu Kraka fanów spoza miasta, a nawet spoza Polski. Szczególne brawa należą się tutaj Sacrum Profanum, bo kto by pomyślał, że Aphex Twin przyjedzie do Polski i to w dodatku na 2 koncerty. Warto jeszcze wspomnieć o Unsoundzie, który mimo początkowych perturbacji zdołał zgromadzić bardzo ciekawy line-up i przyciągnąć całkiem sporą publiczność. Tym niemniej uważam iż jest to impreza raczej dla organizatorów, ich znajomych i konsuli różnych krajów oraz bardzo wylansowanej młodzieży niż dla zwykłych śmiertelników.

Koniec roku przyniósł Krakowowi nową agencję koncertową(Front Row Heroes), która od grudnia działa bardzo sprawnie, organizując w Fortach Kleparz koncerty różnych śpiewających pań. W najbliższym czasie można spodziewać się rozszerzenia repertuaru, na co czekam z niecierpliwością.

Oczywiście nie było całkiem różowo. Kraków wciąż nie doczekał się hali widowiskowej z prawdziwego zdarzenia (i chyba prędko się nie doczeka), a w Sylwestra na rynku wystąpiła Agnieszka Chylińska. Natomiast Juwenalia po raz kolejny próbowały zachęcić studentów tanim piwem, a nie ciekawym repertuarem. Powtarzalność występujących zespołów nie była by może taka zła gdyby zamiast Happysad, Farben Lehre i Comy przyjechał ktoś inny.

Generalnie jednak było bardzo dobrze.

Najlepszy krakowski koncert tego roku to chyba Editorsi w Studiu. Świetny dźwięk, świetna forma zespołu, świetna setlista i przede wszystkim Tom Smith pokazujący, że jednak umie śpiewać.


O tym co działo się w kraju trochę już wspomniałem. Przede wszystkim wysyp koncertów gwiazd, na które czekaliśmy od dawna. Oprócz tego cała masa festiwali, z których mało który mógłby powstydzić się swojego line-upu. Obok Openera, który ostatnio doceniony został również za granicą warto wspomnieć o Offie Artura Rojka, na który jedzie się nie na konkretny zespół tylko po prostu na festiwal, a dobre koncerty zawsze się znajdą, czy kolejnej edycji Nowej Muzyki tym razem z dopiskiem Tauron, której przeprowadzka do Katowic wyszła na zdrowie.

Najlepszy koncert to dla mnie definitywnie Nine Inch Nails w Poznaniu. Przede wszystkim ze względów osobistych, ale obiektywnie rzecz biorąc występowi nie da się zarzucić absolutnie nic. Setlista była na tyle zróżnicowana, że każdy znalazł coś dla siebie. Miejsce bardzo dobrze dobrane, organizacja również bez zastrzeżeń, a Alec Empire w charakterze supportu okazał się strzałem w dziesiątkę. No i dodatkowo fakt, że być może nie zobaczymy już więcej Nine Inch Nails na żywo.


Za podsumowanie globalne niech posłużą płyty, które ukazały się w zeszłym roku, a w mojej głowie pozostały do teraz. Jeśli chodzi o rankingi to numerki nadam tylko pierwszej trójce a reszta będzie nosić zaszczytny tytuł płyt obowiązkowych 2009.

1.King Cannibal "Let The Night Roar"

Zaczęło się od koncertu na festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Stwierdziłem, że zobaczę co pan ma do zaoferowania oraz ogólnie jakoś obtrzaskam się z dubstepem. Okazało się, że King Cannibal dał najlepszy koncert festiwalu, dosłownie miażdżąc namiot, scenę i zgromadzoną publiczność. Debiut długogrający, który ukazał się kilka miesięcy później, ugruntował pozycję króla. Płyta jest mroczna, brutalna i agresywna. Jeśli istnieje król dubstepu to jest nim King Cannibal. Więcej o płycie tutaj.



2.Animal Collective "Merriweather Post Pavilion" + "Fall Be Kind"

Ta płyta musiała się tu pojawić. Nie dlatego, że pojawia się we wszystkich podsumowaniach, ale dlatego, że jest po prostu dobra. Amerykanie postanowili upiosenkowić swój repertuar co wyszło im na zdrowie i wygenerowało niezliczoną ilość singli. Żeby nie dać o sobie zapomnieć (w końcu Merriweather Post Pavilion ukazał się w styczniu) w grudniu wydali epkę Fall Be Kind, prezentującą równie wysoki poziom jak wydawnictwo styczniowe. Więcej tutaj.



3.Them Crooked Vultures "Them Crookes Vultures"

To musiało się udać. Josh Homme, John Paul Jones oraz Dave Grohl, wspólnie nie mogli nagrać słabej płyty. Tym bardziej, że po serii niezapowiedzianych koncertów w lecie i bardzo skromnych fragmentach twórczości publikowanych od czasu do czasu na youtube oczekiwania były bardzo wysokie. Na początku grudnia dostaliśmy mięsisty kawał rocka, wybijający się ponad wszystkie gitarowe płyty wydane w minionym roku.


Płyty obowiązkowe 2009:

rockowo:

Kasabian "West Ryder Lunatic Pauper Asylum" za "piosenki, które już gdzieś słyszeliśmy" ale nie możemy się od nich oderwać


The Dead Weather "Horehound" za brud, wulgarność, krzyczącą Alisson Mosshart i zdyszanego Jacka White'a


Editors "In this Light and on this Evening" za syntezatory zamiast gitar i ostateczne wyzwolenie się ze schematu Joy Division-New Order-Interpol


elektronicznie:

Archive "Controlling Crowds parts I-IV" za prawie 3 płyty nowej muzyki utrzymane na stałym, wysokim poziomie


Clark "Totem's Flare" za oryginalność, inność, progresywność, kolorowość i wiele innych rzeczy


Tim Exile "The Listening Tree" za udowodnienie, że można jednocześnie ciężko ale też miło, przyjemnie i melodyjnie


Circlesquare "Songs about Dancing and Drugs" za minimalizm, genialny klimat no i ten wokal...


inaczej:

Gaba Kulka "Hat, Rabbit" za pokazanie, że polski pop to nie tylko Doda i Feel


Dälek "Gutter Tactics" za pokazanie, że hip-hop może być bliższy industrialowi niż złotym łańcuchom


Bat for Lashes "Two Suns" za najpiękniejszą płytę 2009 roku


Na koniec dwa single, które również do teraz nie chcą mi wyjść z głowy.






piątek, 22 stycznia 2010

Gaba Kulka/Hanne Hukkelberg @ Forty Kleparz



Nowy rok, nowy klub i nowa agencja koncertowa. Wszystko o dziwo funkcjonuje bardzo sprawnie. Po koncertach Basi Bułat, Levity i Rylanda Boucharda do Krakowa przyjechała Hanne Hukkelberg. W ramach supportu wystąpiła niezrównana Gaba Kulka. Pełna fotorelacja z koncertu Hanne tutaj, a z Gaby tu.

niedziela, 10 stycznia 2010

Wykopaliska 16

Wykopaliska wracają do swojej oględnej regularności. Dzisiaj coś polskiego.

Sulphur Phuture



Sulphur Phuture to nowy projekt głównego kompozytora i producenta projektów Masala Soundsystem oraz Village Kollektiv - Praczasa. Pod nowym pseudonimem Rafał Kołaciński serwuje nam mieszankę różnych basowych dźwięków, mniej niż zwykle wzbogaconą muzyką świata. Mniej niż zwykle nie znaczy, że w ogóle. Orientalizmy są obecne, ale tylko jako dodatek. Trzonem jest szybka i mroczna muzyka elektroniczna. Praczas raczy nas mieszanką drum'n'bassu, breakbeatu i dubstepu tworząc bardzo ciekawą i przede wszystkim oryginalną całość. Obok dźwięków generowanych cyfrowo mamy również żywe instrumenty(tutaj pojawia się właśnie world music) oraz gościnnie udzielających się wokalistów(Spięty, Blady Kris, Bajka).

Debiutancki album promuje utwór Penetralia - jeden z najciekawszych na płycie.



Więcej na temat projektu w wywiadzie z Praczasem.
myspace artysty

środa, 6 stycznia 2010

Who Knows!? @ Lizard King



Na moim Flickrze pojawiła się nowa dawka koncertowych zdjęć. Tym razem ofiarą mojego skromnego obiektywu padł zespół Who Knows?!, który we wtorek nawiedził klub Lizard King. Pełna fotorelacja tutaj. Natomiast więcej informacji i muzyki przede wszystkim na myspace zespołu. Szczególnie polecam utwór pt. Gdzieś po Drodze.

Poniżej wersja czterominutowa, natomiast ta z majspejsa ma minut ponad 10.