wtorek, 31 marca 2009

Siostry żałości

Chyba nie lubię już Sisters of Mercy... Albo przynajmniej ich koncertowego wcielenia. A na pewno wydania z dzisiejszego koncertu w klubie Studio. Trzy lata temu w tym samym miejscu wydawało mi się, że koncert Eldritcha i spółki jest kiepsko nagłośniony, ale ogólnie byłem zadowolony. Tym razem koncert nie wywołał we mnie żadnych emocji oprócz znużenia. No może pojawiła się lekka irytacja na początku ale szybko została zastąpiona przez zrezygnowanie. Może to dlatego, że nie było słychać wokalu, może dlatego, że partie klawiszowe zastąpione były gitarowymi co niekoniecznie wychodziło muzyce na dobre. Może aranżacje, które pozostawiały wiele do życzenia i przeważnie brzmiały jak zagrane "odwal się", może "fan" stojący obok mnie, wyśpiewujący większość tekstów samodzielnie z pijacko-heavymetalową manierą, zagłuszający oryginalny wokal do reszty, a między utworami skandujący na zmianę "wypierdalać" i "napierdalać"? Zwykle, żeby koncert był dobry, trzeba wielu czynników, a żeby był zły wstarczy jedna wpadka. Tutaj wszystko było złe. Uświadomiłem sobie to w momencie kiedy gwizdy zagłuszaly zespół, a ja zamiast się z tego powodu denerwować, stwierdziłem, że to dobrze bo może zejdą ze sceny... Zeszli po ok 80 minutach co w tym przypadku można policzyć na plus. Wydaje mi się, że formuła grania przez 20 lat bez wydania żadnej nowej płyty w końcu się wyczerpała. Przy wejściu do klubu przed koncertem widziałem głuchoniemego, który też się na koncert wybrał. Jemu pewnie się podobało.

Zdjęć nie będzie - bunt.
Bardziej obiektywna relacja(czyt. ze wskazaniem na konkretne niedociągnięcia) niebawem, a póki co wracam do Floodland, które w wersji studyjnej, starszej o 22 lata brzmi nieporównywalnie lepiej.

1 komentarz:

Atomowy Korzeń pisze...

No zgadzam się całkowicie z kolegą :)

P.S. Przepraszamy za "Wypierdalać" i mamy uwagę do pijacko-heavymetalowego śpiewu ;). Może i był lekko pijacki ale naszą intencją było sparodiowanie Andrzeja :)